Pokrótce, z kronikarskiego obowiązku:
Filmy
Kung-fu Panda – całkiem milutkie, ale raczej nie pozycja obowiązkowa. Najwięcej radości w oglądaniu tego filmu sprawiło mi oglądanie radości Mojej Lepszej Połowy – popłakał się ze śmiechu.
Sezon na misia 2 – cieniutkie… dla fanów części pierwszej i niezbyt wymagających. Ani tekstów, ani gagów…
Szybcy i wściekli – nie wiem, zasnęłam po 20 minutach 🙂 Słoneczku się podobało.
Książki
Filary ziemi (Ken Follet) – sięgnęłam po nią, bo mam planszówkę opartą o powieść. Książka wbiła mnie w fotel (w zasadzie nie do końca, bo wbiła mnie też w łóżko, siedzenie w tramwaju i w chodnik – a miałam już nie chodzić po mieście ze wzrokiem w książce!). Niby nic specjalnego – powieść obyczajowa osadzona w XII-wiecznej Anglii – a nie mogłam się oderwać. Losy postaci przeplatają się ze sobą, jest wojna, miłość i oczywiście budowa katedry, a wszystko to napisane tak wartko i sprawnie, że wciąga jak chodzenie po bagnach. Jeśli ktoś czytał „Katedrę w Barcelonie” – to taka „Katedra w Barcelonie”, tylko lepsza.
Kamień Rozstania (Tad Wiliams) – 2. tom rzekomej trylogii „Pamięć, Smutek i Cierń” – rzekomej, bo trzeci tom składa się z 4 książek 😀 Nie mam bladego pojęcia, czemu ja tak czytam tego Williamsa, złe to to nie jest, ale literatura wysokich lotów też nie bardzo. Ile można tłuc motyw wędrówki + motyw dojrzewającego bohatera? Wychodzi na to, że bardzo długo i nadal dobrze się czyta 🙂
Marley i ja (John Grogan) – ciepła, zabawna i wzruszająca opowieść o nie do końca normalnym psie i jego wpływie na rodzinę. Bardzo polecam. W okolicach 1/3 książki i pod koniec należy mieć pod ręką chusteczki. Dużo.
podpisuje sie pod recenzja do Kung-Fu Pandy. U mnie bylo tak samo.
By: kamil on 2009-05-05
at 08:10